altermag.pl

Twój magazyn o stylu życia

Finanse Internet

Jak płacimy za „darmowe” usługi w internecie?

Facebook, Google i kilka innych korporacji wydatnie przyczyniło się do rozwoju marketingu profilowanego, który jest bardzo wartościowym rodzajem reklamy, o który marki bardzo często zabiegają i są nim żywo zainteresowane. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że marketing profilowany w internecie jest jedną z najpewniejszych form reklamy, która w dodatku jest całkowicie wymierna, bowiem korporacjom takim jak Google płaci się nie za samo wyświetlenie reklamy, lecz za to, że odbiorca faktycznie w nią kliknie i się nią zainteresuje.

Ktoś mógłby uznać, że to bardzo hojna inicjatywa z ich strony – w końcu to korporacje ustalają zasady i z pewnością mogłyby oczekiwać zapłaty od wyświetlenia, a nie od bardziej czasochłonnego kliknięcia. Można by wręcz powiedzieć, że odcinają sobie część zysków, jednocześnie pozostawiając większość oferowanych usług darmowymi.

Czy jednak na pewno te usługi są darmowe? Korporacje obrały niezwykły model biznesowy, który zmusza je do poszukiwania coraz to bardziej doskonałych metod dotarcia do odbiorcy i przewidzenia jego preferencji zakupowych.

Aby dotrzeć do potencjalnego odbiorcy reklamy i pozyskać jego zaufanie, niezbędne jest zaoferowanie mu czegoś w zamian. Facebook oferuje użytkownikom kontakt z milionami osób na świecie, a także stanowi platformę służącą uzewnętrznianiu się. Google ma natomiast do zaoferowania cały pakiet wyśmienitych usług z topową pocztą elektroniczną na czele, a także wirtualnym dyskiem do przechowywania danych czy kilkunastu mniejszych usługach w rodzaju internetowego notatnika czy kalendarza. Obie korporacje oferują wspomniane usługi całkowicie za darmo, ale ich regulaminy jasno stwierdzają, że one mimo wszystko oczekują czegoś w zamian.

Facebook przeanalizuje naszą aktywność i miejsca, w których bywamy, podobnie zachowa się Google – oczywiście nikt nie będzie tego robił osobiście, bo to byłoby zbyt czasochłonne. Powinniśmy jednak mieć świadomość, że większość naszej aktywności w wymienionych serwisach jest analizowana przez korporacyjne algorytmy, których zadaniem jest zbudowanie jak najwierniejszego rzeczywistości profilu psychologicznego naszej osoby, na podstawie którego da się określić nasze preferencje zakupowe.

Służy to oczywiście temu, żeby wyświetlać reklamy jak najbardziej trafne i takie, które w znacznym stopniu zwiększają szansę tego, że w nie w końcu klikniemy, zaintrygowani ciekawym produktem.

Podsumowując krótko, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy usługi Google i Facebooka są darmowe, czy wręcz przeciwnie. Prawdopodobnie najbardziej zasadnym byłoby stwierdzenie, że owe korporacje oferują użytkownikom coś w rodzaju specyficznego barteru: one zapewniają im darmowy dostęp do usług, nad którymi w pocie czoła pracują najlepsi programiści, a użytkownicy w zamian muszą podzielić się dużą cząstką swojej prywatności, która jak najbardziej ma wymierną wartość i jest reklamodawcom bardzo potrzebna z marketingowego punktu widzenia.

Być może nie jest to idealny układ, ale na pewno jest dosyć sprawiedliwy. Przynajmniej dopóki korporacje nie dotkną wrażliwych danych, a taka okoliczność wcale nie jest wykluczona.