Zbliża się okres świąteczny. To piękny, rodzinny czas, który obrósł w szereg tradycji. Jedną z tych, które z pewnością dają nam wiele radości są prezenty. Ogromną przyjemnością jest nie tylko wręczanie podarków, równie wiele przyjemności daje obdarowywanie. Świetnie wiedzą o tym wszyscy handlowcy, dla których okres świąteczny to czas wyjątkowo intensywnych wysiłków, zmierzających do maksymalnego wyśrubowania sprzedaży. Słupki sprzedażowe rosną, rosną też premie świąteczne, a nam trudno się oprzeć przeszkolonym sprzedawcom i sztuczkom promocyjnym, które znakomicie opanowali.
Często, nawet gdy nie mamy pieniędzy, pozwalamy sobie na zbyt kosztowne zakupy, korzystając z rat 0%. Niestety, to właśnie na tym, polega ich główna pułapka. Nie dokonalibyśmy zakupu, bo po prostu nie mamy za co, gdyby nie to, ze termin jego spłaty wydaje się odległy, a oprocentowanie praktycznie nie istnieje. Warto zwrócić uwagę, czy to nie jedyna wada. Zbyt często, promocje ratalne nie obejmują wszystkich produktów lub udzielane są tylko na określony okres. Nabierając chęci na dany przedmiot, decydujemy się wówczas na standardowe oprocentowanie. Na tym etapie po prostu się zadłużamy i to niekoniecznie, korzystając z atrakcyjnej oferty.
Pierwszą kwestią, którą powinniśmy ustalić jest więc to, czy dany przedmiot jest nam faktycznie potrzebny, czy tylko daliśmy „ponieść się atmosferze” i po prostu skusiliśmy się na rzecz niezupełnie konieczną. Jeśli tylko upewnimy się, że faktycznie mamy ochotę na zakup, sprawdźmy, czy jego cena, przy zakupie ratalnym, nie jest zawyżona. W Internecie dostępne są setki porównywarek i często okazuje się, że dany przedmiot dostępny jest sporo taniej w innym, niestacjonarnym sklepie. Zbyt często także, szczególnie w przypadku elektroniki, czy sprzętu AGD okazuje się, że danego modelu, faktycznie u konkurencji już nie ma.
Może to oznaczać, że dany model, jest już wycofywany ze sprzedaży i po prostu nie ma sensu go kupować. Pozbycie się zapasów towarów to oczywiście nie jedyny zysk. Banki także chcą na nas zarobić. Korzystając z okazji, sprzedawcy polecają nam dodatkowe instrumenty finansowe, które teoretycznie mają nam usprawnić obsługę ratalną, takie, jak dodatkowe konto czy karta kredytowa. Bardzo często, to właśnie one generują koszty, w postaci obsługi czy wysokiego oprocentowania.
Równie częstą propozycją, szczególnie przy zakupie kosztowniejszego sprzętu, jest propozycja dodatkowej gwarancji. Trzeba pamiętać, że każdy towar sprzedawany na terenie Unii, objęty jest 2 letnim okresem gwarancyjnym, a przedłużenie gwarancji potrafi w sposób niebotyczny podnieść cenę, nawet o 30%. Uważajmy także na koszty dodatkowego ubezpieczenia. Czas świąteczny, gdy wyjątkowo intensywnie myślimy o swojej rodzinie, ze względów psychologicznych, wyjątkowo sprzyja kuszeniu nas do zakupu ubezpieczenie na życie, czy ubezpieczenia od utraty pracy.
A to wszystko przy okazji zakupu nowej pralki!
Zysk rat zero procent to dla sklepu wyższa sprzedaż, dla producentów pozbycie się niekoniecznie dobrych i sprawdzonych modeli, a dla banków pozyskanie nowych klientów. Nie wspominając, że wszystkim tak łatwo udostępniamy nasze dane osobowe… Tymczasem, jaki zysk rat zero procent pozostaje dla nas, klientów?
Tracimy czas, poświęcając go na rozmowę z doradcą bankowym, czytanie i analizę dokumentów oraz pilnowanie terminów płatności rat. Zyskujemy tak naprawdę niewiele. Faktycznie, jeśli pracujemy nad zbudowaniem naszej historii kredytowej w BIK, zakup ratalny nie jest złym pomysłem. Wyjątkowo przestrzegajmy jednak terminów i skrupulatnie wpłacajmy, każdą kwotę. Jeszcze kilka lat temu, mogliśmy liczyć na niewielki zysk. W przypadku większych zakupów, opłacalny był zakup na raty, bo wolne środki mogliśmy wpłacić na korzystnej oprocentowaną lokatę.
Dziś niestety, przy obecnym oprocentowaniu, robi się to zupełnie nieopłacalne. Wniosek jest prosty. Jeśli tylko planujemy zakup, realizujmy go oczywiście, ale za pieniądze, które faktycznie posiadamy. Raty, niezależnie od tego, jak są oprocentowane to zawsze dług, a długi nie przynoszą niczego korzystnego. Poza tym, stary zwyczaj, także związany z naszą tradycją, jasno mówi, że nie wolno wchodzić z długami w Nowy Rok, bo to po prostu przynosi pecha.